Taka prawda takie życie. Nie zawsze wszystko wychodzi. I to nie powinno Cie zatrzymywać w dążeniu do Twojego celu. Częściej niż rzadziej porażki są przydaFirma bez ZUS, obsługa księgowo-prawna, 50 biur do pracy, pieniądze na start, społeczność 2 tys. takich, jak ty – od 150 zł miesięcznie – kuszą Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości. Krakowski należy do ścisłej czołówki. Przeważa opinia, że szkoły w Polsce kształcą młodych sobie a muzom, bez większego związku z potrzebami rynku pracy. Według ostatnich danych, tylko co piąty młody Polak przed trzydziestką pracuje w zawodzie ściśle związanym z kierunkiem ukończonych że mamy ponad 450 szkół wyższych (czyli więcej niż Niemcy), większość z nich nie przygotowuje do pracy, ani tym bardziej do prowadzenia biznesu. Aż 93 proc. młodych przedsiębiorców przepytanych przez autorów raportu „25 lat wolności oczami ludzi biznesu”, uznało, że uczelnie nie przygotowują do prowadzenia firmy.– Podczas transformacji gospodarczej szkolnictwo poszło swoją drogą, uczelnie swoją, urzędy pracy swoją, pracodawcy i ich organizacje – jeszcze inną. A przecież wszystkie te systemy powinny tworzyć spójną całość, sprawną machinę, zapewniającą miejsca pracy, wzrost gospodarczy, nowe technologie – mówi Stanisław Sorys, wicemarszałek województwa małopolskiego, podczas debaty zorganizowanej przez Wojewódzki Urząd Pracy w Marcińska, wiceminister pracy i polityki społecznej, która również wzięła udział w debacie, dostrzega problem niedopasowania systemu edukacji do potrzeb rynku, ale – jest jej opinii, nasz region staje się miejscem bliskiej i owocnej współpracy między szkołami, uczelniami, podmiotami gospodarczymi i samorządami. Efektem jest spadek bezrobocia młodych. Nadal jednak utrzymuje się ono na poziomie wyższym od średniej w Unii – obok zmian w szkolnictwie oraz programów wsparcia – może być pobudzanie i rozwijanie przedsiębiorczości młodzieży. Ogromne sukcesy na tym polu notują Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości. Dzięki nim w murach dziesięciu uczelni, najbardziej przyjaznych młodemu biznesowi, wypączkowało ponad 5 tysięcy nowych firm. I niemal każdego dnia rodzą się kolejne, a wspólnie tworzą już największą w Europie sieć startupów.– To jest dla nich najlepszy czas! Jeszcze nigdy nie mieliśmy tylu dobrych projektów na castingach. Możecie się spodziewać przełomowych produktów, które niedługo zrewolucjonizują świat! – cieszy się współzałożyciel i prezes AIP Jacek Aleksandrowicz. I zaprasza młodych z pomysłami „po 100 tys. zł na rozwój”.Na stronie krakowskiego AIP pojawiła się właśnie informacja o ogólnopolskim konkursie „Odkrycie Rynku 2015”, organizowanym przez Niezależne Zrzeszenie Studentów. „Celem jest wyróżnienie najlepszych studenckich startupów ostatnich lat. Zwycięzcy konkursu mają szansę na zwiększenie rozpo-znawalności marki w ramach współpracy z ogólnopolskimi patronami medialnymi oraz zdobycie finansowania aż do 500 000 zł! Zapisy trwają do 22 lutego” – styczniu Inkubatory uczciły 10. rocznicę swej działalności wręczeniem nagród Startup Friendly. Tytuły i statuetki powędrowały do uczelni, które – zdaniem startupowców – najsilniej sprzyjają samodzielności młodych, tworzeniu przez nich firm, stawiają nie tylko na teorię, ale i na praktykę.– Postanowiliśmy je nagrodzić i wyeksponować, żeby mogły stanowić inspirację dla innych. Startupy to ważny obszar polskiej gospodarki, więc przyczyniając się do rozwoju sceny startupowej, uczelnie te przyczyniają się również do rozwoju kraju – tłumaczy Jacek dziesiątce wyróżnionych uczelni znalazły się te, które mogą się poszczycić największą liczbą powstałych start-upów, wysokim poziomem ich innowacyjności oraz pozyskanymi inwestycjami. Obok trzech uczelni warszawskich (SGH, SGGW i Politechniki) nagrodę otrzymał krakowski Uniwersytet Ekonomiczny, w którym zrodziło się ponad dziewięćset ramach AIP twórcy startupów otrzymują pomoc prawną i księgową, możliwość korzystania z biur i komputerów; w Krakowie są dostępne: na UEK, UR, UPJPII oraz Akademii Frycza-Modrzewskiego i WSE Tischnera).Do tego: szkolenia z ekspertami i wytrawnymi praktykami biznesu. AIP wystawiają faktury, płacą podatki i ZUS. Twórcy firm mogą się skupić na rozwijaniu biznesu i pozyskiwaniu Dziennik PolskiPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera Polacy nie narzekają, ani nie są ponurzy. Polska to bogaty kraj Zachodu, a Polacy mają mentalność zachodnią i z reguły się uśmiechają oraz dostrzegają pozytywy. ~gosc # 2016-07-19
Nie jest źle, przecież ciągle masz ten chleb. Nie wystarczy Ci że wiesz ktoś tam dziś nie ma co jeść. Nie jest źle, przecież masz nad głową dach. Nie wystarczy Ci że tam ktoś umiera znowu sam. Nie narzekaj. Ej. Ty przynajmniej masz gdzie mieszkać Coraz częściej los potrafi deptać Są miejsca gdzie ludzie boją się szeptać, Myśląc po cichu jak tylko przetrwać Problemu nie znać to ignorancja Szaleje tyran w niektórych państwach. W niektórych krajach leje się krew Gdy opozycja znowu działa wbrew. Niekiedy też w ogóle nie szanują kobiet W Indiach głoduje wysuszony człowiek W Chinach pracuje za ryżu miskę Obozy pracy są na pewnej wyspie. Te fakty wszystkie dotyczą istnień I rzeczywiście można pomyśleć, Nie jest najgorzej i nie ma się co wściekać Można na prawdę oduczyć się narzekać. Nie jest źle, przecież ciągle masz ten chleb. Nie wystarczy Ci że wiesz ktoś tam dziś nie ma co jeść. Nie jest źle, przecież masz nad głową dach. Nie wystarczy Ci że tam ktoś umiera znowu sam. Nie narzekaj. -Ej, Piotr. Co knujesz ziom? -No, z wujkiem rok buduję dom. -O, to super krok, w ogóle łooł, własny kąt, azyl schron starczy co? -Przestań. Nie ma siana na taras. W pracy awans, satysfakcja wygasła. -No. A brzący zdrowe? -Zdrowe, nieistotne. Przedszkole, rower jest ciągle głośne, aż nie mogę. A Ty jak tam brat? Szastasz hajs? -Ja? Stać mnie na to żeby stać na skwał. Oddycham i chodzę, korzystam z dobrodziejstw. Usypiam spokojnie, spożywam, mam odzież i Robert na wojnie, Olek na onkologię. Wojtek oślepł, Tomek w śpiączce, Norbert w grobie. Koleś! Utnij smutki i złam oddech. Proszę, próżny umysł bywa wrogiem. Nie jest źle, przecież ciągle masz ten chleb. Nie wystarczy Ci że wiesz ktoś tam dziś nie ma co jeść. Nie jest źle, przecież masz nad głową dach. Nie wystarczy Ci że tam ktoś umiera znowu sam. Nie narzekaj. W niektórych krajach nie ma szkół i boisk Bo zniszczył je wystrzelony pocisk Pomysł środowisk na szczeblach władzy Biedny naród na dno sprowadzić. Ty chcesz narzekać będąc w szponach mody? Są miejsca gdzie nie ma bieżącej wody. Są miejsca gdzie w ogóle wszystkiego brakuje I większość ludzi po prostu głoduje Głupio się czuję jak widzę rapera Który tylko raz T-shirt ubiera I tylko raz zakłada nowe buty Nie wiem, jak można być tak zepsutym. W zaszczutym świecie własnych potrzeb Nie widząc świata czujemy się dobrze Lubimy szczodrze siebie ośmieszać Oducz się dziś ciągle narzekać! Nie jest źle, przecież ciągle masz ten chleb. Nie wystarczy Ci że wiesz ktoś tam dziś nie ma co jeść. Nie jest źle, przecież masz nad głową dach. Nie wystarczy Ci że tam ktoś umiera znowu sam. Nie narzekaj. 2x Haa! Jak powiedział mój kumpel Pius, narzekam na wszystko, to takie polskie.Doskonała PPT Works Wdzięczność: Nie narzekaj 21 dni ćwiczyć ręcznego PowerPoint do pobrania; Jest to dekompresja, inspirujące PPT działa, autor animacji do dynamicznego pokazu slajdów pokazać czytelnikowi, jak złożyć skargę, projektowania slajdów proste, bogaty konotacja i filozofia życia; W poniedziałek Andrzej Malicki dotarł do następnego gnieźnieńskiego fyrtla, czyli na osiedle Tysiąclecia, do Filii nr 2 przy ulicy Staszica. Wiaruchna! Czytelnia wypełniona była prawie po brzegi – uspokajamy, wszystko z zachowaniem reżimu sanitarnego. Na wspólne blubranie przybyła również młodzież (mele i szczuny) z Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Gnieźnie, który współpracuje z biblioteką w ramach zajęć edukacyjnych „Weź nie marudź, weź nie pytaj, chodź poczytaj!”. Sznupy wszyscy mieli zadowolone do tego stopnia, że pan Andrzej Malicki został zaproszony przez panią Darię Łebską na dalsze spotkania z młodzieżą wew murach szkoły. Nasz gnieźnieński aktor, krzewiciel gwary, Bolech z Cierpięgów, nie miał łatwego zadania. Zadowolić starsze i młodsze pokolenie jednocześnie to prawdziwa sztuka. Na spotkaniu nie było tym razem szneki ale była wuchta pyrów bez gziku. Był za to, przede wszystkim, dobry humor i spora dawka językowych informacji. Można było dowiedzieć się np.: kim jest pierduśnica, rojber, szczun. Jaka jest różnica między sklepem a składem i co to za danie ślepe ryby, które nie mają nic wspólnego z rybami? A my zapraszamy na dalsze spotkania „Blubramy na Fyrtlu” 21 i 25 października do Filii nr 9 na os. Orła Białego 18 na godz. oraz oraz do naszych wypożyczalni. Tam znajdziecie co najmniej kilka tytułów w gwarze i o gwarze. Spotkania realizujemy w ramach projektu “Laboratorium słowa 2021”. Otrzymały one dofinansowanie ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. W październiku gorąco powitamy zainteresowanych grami. Gnieźnieński Klub „Fantasmagoria” poprowadzi obeznanych z tematem jak i niewtajemniczonych w arkana planszowych, karcianych, słownych i innych rodzajów gier towarzyskich. Warsztaty gościły już w bibliotecznej ofercie w ubiegłym roku. Oprócz tytułów, które można było poznać wówczas będzie sporo nowości. W planach między innymi: “Micro Macro. Na tropie zbrodni” czyli laureat nagrody Spiel Des Jahres 2021, “Łąka” – piękny polski tytuł, od autora gry “Domek”, a także jubileuszowa edycja kultowego “7 cudów świata”. Uczestnikom spotkań gwarantujemy doskonałą zabawę w doborowym towarzystwie. Rezerwujcie październikowe wtorki i czwartki – a dokładnie 12, 14, 26 i 28, zawsze o godz. Swój udział należy zgłosić mailowo: piotr_dudek2689@ Spotkania w Czytelni Biblioteki Głównej przy ul. Mieszka I 16. Ależ to były strasznie… fajne zajęcia! I straszne zresztą też! Nie mogło być inaczej, skoro w naszej filii na Winiarach – czyli Filii nr 9 – pojawiły się najprawdziwsze mumie. A to za sprawą dobrze dobranych lektur, między innymi książki Madleny Szeligi i Emilii Dziubak „Horror”. W ramach naszego projektu „Weź nie marudź, weź nie pytaj, chodź poczytaj!” rozmawialiśmy z młodzieżą z Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii w Gnieźnie o pokonywaniu strachu i …wyobraźni. A książki są tu – wiadomo – najlepszym paliwem. Młodzież zastanawiała się, co by było, gdyby marchewki czy ziemniaki miały świadomość i uczucia porównywalne z ludzkimi? Czy nadal obieralibyśmy je ze skóry? Używaliśmy też deszyfratora, żeby odkodować tekst z opowiadania „Mumia”. Literatura grozy okazała się też dobrym pretekstem do dyskusji o tym, gdzie kończy się odwaga, a zaczyna – brawura! Podsumowując (klamrą;)), było strasznie ciekawie! Już ponad rok Biblioteka Publiczna Miasta Gniezna wraz z Młodzieżowym Ośrodkiem Socjoterapii realizuje projekt edukacyjny „Weź nie marudź, weź nie pytaj, chodź poczytaj”. Przedsięwzięcie jest szansą na zapoznanie z książką, literaturą i twórczym podejściem do tego tematu młodych podopiecznych gnieźnieńskiego MOS’u. Opiekunem młodzieży w projekcie jest Pani Małgorzata Rakowska. Raz w miesiącu Biblioteka zaprasza do wspólnych zajęć, o różnej tematyce. Dotychczas realizowano spotkania, które brały na warsztat takie zagadnienia jak: komiks, gry językowe, pojęcia związane z językiem, czy twórczość Iwony Chmielewskiej. Tegoroczna edycja gości młodych z MOS’u w osiedlowej bibliotece na Winiarach. Filia nr 9 rozpoczęła cykl spotkań od zajęć dotyczących jednocześnie nieśmiałości i asertywności. Uczestnicy poznali podstawy mowy ciała. Doskonale poradzili sobie z rozpoznaniem emocji przedstawionych za pomocą ilustracji pozycji ciała. Określali stany bezradności, smutku, pewności siebie, obojętności czy nieśmiałości. Kreatywne ćwiczenia pozwoliły odkryć jak różną mamy wyobraźnię, a także jak współpracujemy w trakcie realizacji zadań zespołowych. Liczymy, że dzięki zaproszeniu, młodzi pozbędą się uprzedzeń do literatury, jeśli takie podzielają, i odkryją, dzięki naszym staraniom, zachwycające bogactwo kartkowej kultury. Już wrzesień zatem czas na start naszego projektu realizowanego wraz z Młodzieżowym Ośrodkiem Socjoterapii. To drugi sezon projektu edukacyjnego “Weź nie marudź, weź nie pytaj, chodź poczytaj”. Pierwsze spotkanie w roku szkolnym 2019/2020 dedykowane było nie książkom, a… grom, dzięki którym uczestniczący w spotkaniu wychowankowie mogli poruszyć wyobraźnię i sprawdzić swoją kreatywność. Przekonywaliśmy ich, dlaczego warto grać w np. w gry językowe. Pokazaliśmy, że: uczą współzawodnictwa, stanowią alternatywę dla TV, komputera i telefonu, uczą zasad fair-play, integrują rodzinę i grupę rówieśniczą, sprzyjają nauce przez zabawę, rozwijają logiczne myślenie, uczą jak być dobrym strategiem i są lekarstwem na nudę. Sporo, prawda? Gry planszowe, językowe, edukacyjne, strategiczne i wszystkie inne, które wymagają czasem od przypadkowej grupy osób, zasiąść przy wspólnym stole, polecamy nie tylko w chłodne, deszczowe popołudnia. To idealny sposób na spędzanie czasu i gimnastykę umysłu. Komiks od lat fascynuje zarówno młodych, jak i tych bardziej zaawansowanych wiekiem. Jest przedmiotem kultu, miłości, rozrywki, czasem wspomnień z lat młodości. Dlatego opowiadanie o komiksie to wspaniała sprawa. Od stycznia wraz z Młodzieżowym Ośrodkiem Socjoterapii Biblioteka Publiczna Miasta Gniezna tworzy projekt edukacyjny “Weź nie marudź, weź nie pytaj, chodź poczytaj”. Ostanie spotkanie poświęciliśmy właśnie komiksowi. Oglądaliśmy i czytaliśmy najbardziej popularne i ciekawe tytuły. Udało się nam nawet przeprowadzić mini plebiscyt na najciekawszy, najlepiej zilustrowany i najmniej interesujący komiks spośród tych, które udało się nam poznać bliżej. Na tym nie koniec – uczestnicy spotkania sami mogli przekonać się, jak to jest być twórcą komiksu. I o ile rysowania postaci można wyćwiczyć, o tyle zaskakujący i dowcipny tekst w dymku to już sprawa znacznie poważniejsza. “Kiedy piszesz historię swojego życia, nie pozwól nikomu innemu trzymać pióra”. Nie zamierzamy nikomu wyrywać go z ręki, a jedynie dołożyć starań, by uczestnicy programu edukacyjnego “Weź nie marudź, weź nie pytaj, chodź poczytaj!” potrafili docenić jego wartość. W ramach projektu wychowankowie Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii będą od stycznia rozsmakowywać się w literaturze. Comiesięczne spotkania odbywać się będą w Wypożyczalni dla Dzieci Biblioteki Publicznej Miasta Gniezna, przy ul. Mieszka I 15. Celem spotkań będzie rozwijanie zainteresowań czytelniczych dzieci i młodzieży, zapoznawanie z biblio-terapeutyczną rolą literatury oraz poznawanie biblioteki jako instytucji użyteczności publicznej. Z dużą starannością będziemy dobierali autorów i tematy naszych spotkań ponieważ oddziałują one na procesy poznawczo-motywacyjne i na zachowania czytelników. Strona ta wykorzystuje pliki cookies w celu realizacji swoich usług i funkcji zgodnie z polityką plików cookies. Możesz samodzielnie dostosować warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej
Nie narzekaj! Pozytywne sposoby pozbycia się negatywnej energii w pracy, Jon Gordon . „Przestań jęczeć i przeczytaj tę książkę!” - KEN BLANCHARD Format: PDF, EPUB, MOBI: porównaj ceny e-booków w polskich księgarniach i kup najtaniej.
Kraków ok. 1982. Nowa Huta. Piotr Ożański, przodownik pracy, członek Związku Młodzieży Polskiej i PZPR, murarz, budowniczy Nowej Huty. Sportretowany przez Andrzeja Wajdę w filmie pt. Człowiek z marmuru, jako Mateusz Birkut. Fot. PAP/Stanisław Gawliński „Cała Huta mi powiedziała tak: Pietrek, ty jesteś ten Birkut (…), bo tobie podano gorącą cegłę. Ale to i ja, i nie ja. Bo Birkut potem ubrał się w gang i jeździł po akademiach, w urzędniki poszedł (…) ja robotnik jak byłem, tak jestem” – mówił po latach. 95 lat temu urodził się Piotr Ożański, sezonowy bohater ludowego państwa, pierwowzór Człowieka z Marmuru. Miał być modelowym przykładem socjalistycznego bohatera. Na ścianach wisiały jego ogromne portrety, prasa zamieszczała jego zdjęcia przy pracy, ściskał się z samym Bolesławem Bierutem, występował też na wielkich wiecach. Ale wielka kariera murarza-rekordzisty trwała bardzo krótko. Nie poradził sobie z popularnością i alkoholem. Nowe czasy, nowi bohaterowie Idea przodownika pracy pochodziła oczywiście z ZSRS. Jej symbolem stał się górnik Aleksiej Stachanow, który w nocy z 30 na 31 sierpnia 1935 r. w kopalni w Doniecku wydobył aż 102 tony węgla, wyrabiając 1400 proc. dziennej normy. Jego wyczyn stał się tak sławny, że odtąd przodowników pracy w całym państwie sowieckim zaczęto nazywać „stachanowcami”. Do Polski idea dotarła wraz z nowym komunistycznym porządkiem. Początek współzawodnictwu dał Wincenty Pstrowski, górnik kopalni „Jadwiga”. „W lutym br. wykonałem normę 240%, wyrąbując 72,5 m chodnika. W kwietniu wykonałem normę 293%, wyrąbując 85 m chodnika. W maju dałem 270%, wyrąbując 78 m chodnika” – napisał w liście do innych górników. Rzucając hasło: „Kto da więcej niż ja?” otworzył w Polsce „wyścig pracy”. Rywalizacja i bicie rekordów szybko rozszerzyło się na inne branże, włókiennictwo, hutnictwo czy budownictwo. Areną największych budowlanych wyczynów stała się początkowo Warszawa. Ich inicjatorem był Michał Krajewski, który doświadczenie zdobywał na budowach w Moskwie. To on pierwszy przy budowie Mariensztatu, wprowadził słynne trójki murarskie. I rozpoczął się prawdziwy wyścig. Rekord z ośmiogodzinnej zmiany wzrósł szybko z 6,5 tys. do ponad 15 tys. cegieł. Rekordy bili też inni pracownicy budowlanki. Elektrycy pracujący przy budowie Ministerstwa Sprawiedliwości „włożyli 259 włączników, kontaktów i przycisków schodowych, 6 włączników hotelowych, 35 przełączników dzwonkowych obsadzonych w futrynach i 36 dzwonków” – w sumie wykonali 1690 proc. normy. W 1949 r. został nawet wydany memoriał zawierający 10 przykazań przodownika pracy. Miał on być wyróżnionym przez państwo obywatelem i „pamiętać o swoim wyjątkowym położeniu wśród współtowarzyszy pracy”. Do tego musiał być „przodującym elementem swego zakładu pracy we wszystkich jego objawach życia, poczynając od zawodowego poprzez społeczne do politycznego”, podejmować inicjatywę, mieć nieugiętą wolę „w walce z trudnościami i przeciwnikami” , dzielić się doświadczeniem, przeciwdziałać wszystkiemu, co hamuje rozwój społeczny i gospodarczy, podnosić swój poziom moralny i ideologiczny, rozszerzać swoje horyzonty, by stać się siłą kierowniczą i rozpalać zapał do pracy innych robotników. Nowa Huta potrzebuje herosa Przodowników pracy nie mogło oczywiście także zabraknąć we flagowym przedsięwzięciu „sześciolatki”. Nowa Huta miała stać się modelowym socjalistycznym zakładem i miastem. Przybyli na miejsce pracy junacy, bardzo szybko zaczęli wyścig „przodowników pracy”. Sztandarowy projekt wymagał jednak nie tylko przekraczania norm, ale też pojawienia się bohatera. I wtedy na scenie pojawił się Piotr Ożański. Nie było to pojawienie spontaniczne. Większość przyszłych rekordzistów – od sowieckiego Stachana – była wcześniej dokładnie sprawdzana. Bohater musiał pasować do nowych czasów. „Potrzebny był ktoś, kto stanowiłby ostrogę dla młodych, coś, co by ich zagrzewało. Stworzyliśmy Ożańskiego. (...) W pierwszym okresie (bicie rekordów) spełniało jednak nieocenioną funkcję wychowawczą” – tłumaczył Stanisław Słysz, dowódca Ożańskiego z 51. Brygady Związku Młodzieży Polskiej. Ożański spełniał wszystkie kryteria. Pochodził z wielodzietnej rodziny – jak podkreślała prasa – „malorolnego, trzymorgowego chłopa” spod Jarosławia. Sam Ożański przez trzy lata służył w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Bieszczadach. Do Nowej Huty przyjechał – w zależności od źródeł – w 1949 lub 1950 r. Prace rozpoczął przy wykopach ziemnych. Ale na łopacie pracował krótko. Już po kilku dniach „przesunięto go z wykopów na murarkę. Nowy fach opanował tak dobrze, że wkrótce został nie tylko samodzielnym murarzem, ale nawet przodownikiem murarskim (wykonującym stale po 200% normy)” – pisał w wydanej w 1955 r. „Kronice Nowej Huty” Henryk Gołaszewski. Wkrótce awansował na brygadzistę, który miał pod sobą ponad 20 pracowników. Miał więc dobre pochodzenie, charakter do pracy oraz wygląd. Jak pisze w „Dziejach Krakowa” Andrzej Chwalba, Ożański był „jakby wyjęty ze stereotypowego obrazu ludowego bohatera – budowniczego Nowej Huty (…) niski, krępy, silny, z wystającymi kośćmi policzkowymi, o kwadratowej twarzy”. Chwile chwały, lata niesławy Oficjalnie na pomysł bicia murarskiego rekordu wpadł sam. „Od dawna już myślałem o ustanowieniu nowego wyczynu – mówił w wypowiedzi dla pisma „Budujemy Socjalizm” – Dążenia moje stały się realne z chwilą, kiedy dowiedziałem się, że przy zabetonowanym już bloku nr 2 miasta Nowej Huty można by przystąpić do ustanowienia nowego wyczynu”. Zgodę na bicie rekordu otrzymał na trzy dni przed rozpoczęciem pracy. Rekord miał zostać pobity dla uczczenia 6. rocznicy Manifestu Lipcowego. Celem szóstki murarskiej było ułożenie 24 tys. cegieł w ciągu 8 godzin. Wcześniej oczywiście dokładnie podzielono obowiązki i przygotowano wyselekcjonowany materiał. Tak była zresztą przygotowana każda próba bicia rekordów. „To nie była murarska robota, to był sport – opowiadał po latach Ożański – mój plac budowy szykowali przez dwa tygodnie. Inżynierowie, technicy, codziennie zajeżdżał dyrektor i się przyglądał, wszystko było wyrównane, wyprzątnięte, a najważniejsze, że miałem specjalnie dobrany materiał, cegłę nie z rozbiórki i niepopękaną. Jak robiłem na co dzień, to musiałem latać do magazyniera, do kierownika, to się zacięło, tego nie dowieźli i tak schodziło pół dniówki. Ja pobiłem ten rekord, ale oni mi w tym pomogli”. Ożański i koledzy spisują się na medal. Nie tylko biją rekord brygady z Warszawy, ale nawet – mimo awarii betoniarki – znacznie przekraczają plan układając 34 728 cegieł, co daje 525 proc. normy. „Wszyscy koledzy pracowali bardzo dobrze. Nikt nie pozostawał w tyle. Wszyscy szli równomiernie naprzód” – chwali kolegów w gazecie Ożański. Staje się bohaterem. Zostaje udekorowany Sztandarem Pracy II Klasy. Dwa miesiące później staje do kolejnej próby. Tym razem dla uczczenia 33. rocznicy rewolucji październikowej. Tym razem dwunastu murarzy ma w osiem godzin położyć ok. 50 tys. cegieł. „O godz. 8 rano, w upalnym słońcu, zespół rozpoczął prace, której przebieg był żywo obserwowany i krytykowany. (...) Ku podziwowi kolegów brygada Ożańskiego rozwinęła tak wielkie tempo, że mury rosły wprost w oczach” – opisywał Gołaszewski. Każdy kto oglądał „Człowieka z Marmuru” pamięta tę scenę. „Nikt też nie zauważył, że jakaś zbrodnicza ręka podłożyła brygadziście rozpaloną cegłę. Nietrudno to przyszło, bo obok paliło się ognisko, przy którym robotnicy podgrzewali lepik do izolacji” – donosi „Kronika”. Według różnych wersji Ożański, w ostatniej chwili cofnął rękę lub też chwycił cegłę i się poparzył. „Wuj nie cofnął ręki” – twierdzi Aleksander Szczygło, syn murarza uczestniczącego w wydarzeniu i siostry Ożańskiego. „Opowieść o spisku przeciwko rodzinnej brygadzie przodowników pracy stała się (…) legendą opowiadaną przy okazji kolejnych imienin, chrztów czy ślubów”. Nigdy nie ustalono, kto podrzucił cegłę. Mimo wypadku, jak informuje „Kronika”, rekord został pobity, ba „wyśrubowany na niebotyczny poziom”. Ułożonych zostało 66 tys. cegieł, a informacja o nowym rekordziście „poszła w Polskę”. Ożański stał się bohaterem niemal z dnia na dzień. Wszedł do Zarządu Powiatowego ZMP, został delegatem na Kongres Obrońców Pokoju w Warszawie. „Trybuna Ludu” opublikowała zdjęcie, jak ściska się z Bolesławem Bierutem. Otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi. Sława wdarła się też w jego prywatne życie. Gdy Ożański postanowił wziąć ślub przed drzwiami ustawiła się ekipa telewizyjna. Informacja o ożenku przodownika poszła w świat, choć ślub się nie odbył. Urzędnik stanu cywilnego nie zgodził się na jego udzielenie, bo Stanisława Ostasz, była za młoda – miała zaledwie 15 lat. Rzeczywisty ślub odbył się dopiero rok później. Upadek jest równie szybki jak wejście na szczyt. Ożański ustanawia jeszcze jeden rekord dla uczczenia Zlotu Młodych Bojowników o Pokój w Berlinie i nagle znika z gazet i telewizji. Przyczyn pewnie jest kilka … jedną łatwo zidentyfikować. „Jedynie Ożański swoim zachowaniem się (pije wódkę) nie daje pełnej satysfakcji” – można przeczytać w aktach związkowych z tego okresu. Bez wątpienia alkohol był jednym z głównych powodów upadku. Miał z nim problemy już w czasie służby wojskowej, w Nowej Hucie ponoć przepił kupione na raty i niespłacone meble. Ponoć pijany przemawiał na Kongresie Obrońców Pokoju i spotykał się z zagranicznymi delegacjami. „Wszędzie wzywał do bicia rekordów (…) do wzmożenia tempa budownictwa Nowej Huty (…). W końcu bohater tego wszystkiego nie udźwignął. Źle się czuł w nowej, sztucznej rzeczywistości. Rozpił się i przestał być partii potrzebny” – pisał Chwalba. Ożański został wyrzucony z PZPR i w końcu zwolniony z pracy. Przeniósł się w olsztyńskie, gdzie został przewodniczącym spółdzielni produkcyjnej, ale i tu nie utrzymał się długo. Do Nowej Huty wrócił na przełomie 1956/7 r. , już nie jako murarz, a hutnik. Został w niej do końca życia. Umarł 14 czerwca 1988 r. Pozostał ślad Choć postać przodownika pracy miała inspirować robotników, to akurat Ożański zainspirował też twórców. Pojawiał się nie tylko w Kronice Filmowej czy gazetach, ale też na obrazie „Nowa Huta” Erwina Czerwenki. Pisał o nim poeta Julian Przyboś w wierszu o proroczym tytule: „Odchodząc w niepamięć”. „Murarz Ożanski mówił do pisarza/czego to Pan, co opisze/owija w gazetę/ czego nie ma o tej cegle, co mi podrzucił/rozpaloną, abym łapy sparzył”. Pod koniec lat 70. historię Ożańskiego przypomniał Andrzej Wajda. I choć życiorysy prawdziwego i filmowego przodownika Mateusza Birkuta mocno się różnią, to dzięki filmowi Ożański jest obecnie najbardziej znanym polskim przodownikiem pracy. Tyle że znany jest nie pod swoim nazwiskiem, a pseudonimem: Człowiek z marmuru. Łukasz Starowieyski Źródło: MHP . 190 185 59 28 132 99 382 17